Lubimy bardzo przemierzać górskie szlaki, odpoczywać na łonie natury, zwiedzać i poznawać, odkrywać Polskę na nowo, bo razem. Polska jest piękna, pięknieje z dnia na dzień, dlatego chętnie spędzamy tu wolny czas. Ostatnią podróż odbyliśmy do Sandomierza, miasteczka położonego nad Wisłą po drodze zwiedzając skrawek województwa świętokrzyskiego, rezerwat przyrody w województwie lubelskim oraz odrestaurowany pałac w województwie podkarpackim, to wszystko udało nam się zwieńczyć pysznym deserem w Wiślicy, najlepszymi lodami jagodowymi w promieniu 100 km od Krakowa.
Plan wycieczki został wypełniony po brzegi w atrakcje krajoznawcze, dlatego też ranem po przygotowaniu kosza piknikowego udaliśmy się w drogę, na północny wschód od Krakowa w celu poznania atrakcji ościennego województwa. Widoczne z drogi zachowane mury obronne Szydłowa, zwanego też polskim Carcassone nie pozwalają nam ominąć pierwszej atrakcji weekendu w świętokrzyskim. Mury wraz z zachowanymi licznymi jego elementami to nie jedyna atrakcja Szydłowa. Po zakupieniu biletu wstępu, przemiła Pani prowadzi nas za mury miejskie, gdzie na wzniesieniu, ukryty wśród drzew położony jest gotycki Kościół Wszystkich Świętych, w którego murach możemy podziwiać częściowo odrestaurowaną gotycką polichromię. Niepozorny kościół z zewnątrz, zachwycił nas swoim wnętrzem. Przekraczając progi świątyni przenosimy się do innego świata, świata, w którym malowidła ścienne miały przemawiać w prosty sposób do wiernych. Polichromię w kościele odkryto przez przypadek, w wyniku pożaru dachu, pod wpływem wysokich temperatur, tynki, które przykrywały malowidła zaczęły pękać, odkrywając przed nami ścienne malowidła przedstawiające sceny z Nowego Testamentu. Do miasta możemy wejść przekraczając Bramę Krakowską, będącą częścią fortyfikacji, która w XIV wieku otaczała cały Szydłów. Mury obronne bardzo dobrze zachowały się ze strony zachodniej, wschodniej oraz południowej. Podziwiamy mury z zewnątrz, oraz zupełnie z bliska spacerując chodnikami obronnymi po murze, jak również wspinamy się stromymi schodami na Bramę Krakowską spoglądając z góry na współczesne zabudowania i drogi. W obrębie murów zachowały się ruiny średniowiecznego zamku, w którego sąsiedztwie znajduje się Skarbczyk, powstały z przebudowy baszty, obecnie Muzeum. Spacerując ulicami miasta, napawając się jego niepowtarzalnym klimatem, spokojem, brakiem turystów, natrafiamy na swojej drodze na XVI wieczną Synagogę, którą mamy możliwość zobaczenia również z babińca, wydzielonej części dla kobiet. Cały Szydłów zwiedziliśmy za kwotę 6 zł i wierzcie mi na słowo, że warto! Prócz wymienionych wyżej zabytków, w obrębie murów znajduje się gotycki Kościół św. Władysława oraz poza nimi ruiny Kościoła i szpitala św. Ducha.
Kolejnym przystankiem na naszej drodze do Sandomierza są ruiny zamku w Ujeździe. Po odwiedzeniu tego miejsca mogę je określić jednym słowem – intrygujące. Ruiny zniszczonego zamku poruszają moje najgłębsze pokłady wyobraźni, a przede wszystkim zastanawia mnie co myślał inwestor jak go budował i czy architekt miał dużo do powiedzenia w kwestii wyglądu fortecznej posiadłości. Zamek mimo że w ruinie, robi ogromne wrażenie nieprzeciętnego przedsięwzięcia za ogromne pieniądze. Z zewnątrz surowa bryła, nie pokazuje nam różnorodności form jaką zauważamy przekraczając basztę wjazdową Zamku Krzyżtopór. Spacerując wśród okazałych ruin podziwiamy fantazję, przepych i skomplikowane treści symboliczne oraz rozrzutność wojewody sandomierskiego Krzysztofa Ossolińskiego.
Rzut kamieniem, a może rzut krzemieniem od poprzedniej atrakcji znajduje się zabytkowa kopalnia krzemienia pasiastego w Krzemionkach Opatowskich. Z uwagi na panujący w sobotę upał cieszymy się jak dzieci na ochłodę w podziemnych korytarzach muzeum archeologicznego. Podziemne wyrobiska sprzed tysięcy lat eksploatowane były w celu wydobycia krzemienia, który służył do wyrobu narzędzi, odkryte w XX wieku stanowią pomnik historii Polski. Na obszarze odkryto wiele szybów górniczych, najczęściej występujące to kopalnie jamowe i niszowe oraz kopalnie komorowe i kopalnie filarowo – komorowe. Górnicy kopali szyby głębokie nawet na 9 metrów, drążone chodniki umocnione były naturalnymi filarami, zostawianymi przez górników, wysokie najwyżej na metr chodniki umożliwiały pracę w pozycji półleżącej bądź klęczącej. Z podziwem, podczas podziemnego spaceru przyglądałam się niskim korytarzom, które tysiące lat temu wydrążyli górnicy wydobywając krzemień pasiasty oraz namalowanemu węglem drzewnym rysunkowi sprzed 5 tys. lat, który stał się symbolem muzeum.
Dzień kończymy przy dźwiękach muzyki, która rozbrzmiewa tuż przy ratuszu w uroczym Sandomierzu, położonym na siedmiu wzgórzach.